Olsztyn

W życiu zwolnić, by móc przyspieszyć w biegu. Cykl o Was, odcinek czwarty

06.02.2015

W życiu zwolnić, by móc przyspieszyć w biegu. Cykl o Was, odcinek czwarty

Moja historia z bieganiem zaczęła się niespodziewanie. Niemal całe swoje życie powtarzałam, że bieganie nie jest dla mnie, bo jest nudne. Tak naprawdę to 3/4 swojego życia unikałam aktywności fizycznej. Przede wszystkim tej szkolnej. Bieganie było ostatnią rzeczą do jakiej można było mnie namówić.

Zaczęło się od tego, że moja najmłodsza siostra postanowiła schudnąć, trochę biegała, ale nie chciała tego robić sama. Szukała motywacji, zachęty, być może czynnika rywalizacji. Namówiła mnie na wspólne truchtanie (bo bieganiem nie można było tego nazwać). To była moja osobista porażka. Beznadziejna kondycja spowodowana tym, że jedyną aktywnością był rower w ciepłych miesiącach i czasami basen. Bardzo czasami.

Porażka, która jednocześnie zamieniła się w mały osobisty sukces.

Pierwszego dnia w ogóle mi się nie spodobało. Ale  czułam, że dla sukcesu siostry muszę się poświęcić. Pobiegłyśmy razem trzy razy. Potem siostrze słomiany zapał minął, a mi po kilku dniach zaczęło czegoś brakować. Jakby organizm sam się czegoś dopominał.

Dlatego kontynuowałam swoje truchtanie. Tak sobie tylko rekreacyjnie, bez mierzenia czasu, dystansu - po prostu uświadomiłam sobie, że ten rodzaj wysiłku fizycznego jest dla mnie najlepszym reduktorem stresu. Wiele osób śmieje się z takiego nazewnictwa, ale ja to dokładnie tak czuję.

Ta biegowa przygoda została przerwana wypadkiem samochodowym, który miał miejsce w czasie finału akcji Szlachetna Paczka w 2012 roku. W  drodze powrotnej od jednej z rodzin samochód wpadł w poślizg i wypadł z drogi. Na szczęście bez poważnych konsekwencji dla zdrowia, aczkolwiek rehabilitacja trwa do dzisiaj, jednak z każdym kolejnym cyklem jest coraz lepiej.

Po wypadku o bieganiu nie było mowy. Dla osoby żyjącej do tej pory na pełnych obrotach, zaangażowanej w wiele projektów, 2 miesiące spędzone w domu były bardzo trudne. A stres, siedząco-leżacy tryb życia i zajadanie słodyczami - wyszło mi bokami ;) W dość szybkim tempie.

Kiedy zakończyłam najtrudniejszy etap rehabilitacji w uzgodnieniu z lekarzami podjęłam próby powrotu do aktywności ruchowej. Początek nie był szczęśliwy, ale finalnie jak widać udało się.

Cele

Cel na wtedy był jeden i był prosty. Zredukować kilogramy uzbierane po wypadku.

Żadnych myśli o rywalizacji czy zawodach, bo w sumie po co… Latem postanowiłam zapisać się na rajd rowerowy organizowany przez Stowarzyszenie Rowerowa Brzoza. W ramach imprezy odbywał się również Bieg Trzeźwości. Znam kilka osób, które mają problem z nadużywaniem alkoholu. Wiem, że to nie tylko problem osoby uzależnionej, ale tez ich rodzin. To był taki impuls - bieg w intencji osób, które cierpią z powodu tego, że mają wokół osoby, które nie radzą sobie z  problemem.

Bieg był na 10 km. Postanowiłam spróbować. Startując miałam jeden cel. Właściwie dwa! W ogóle ukończyć ten bieg. To znaczy przebiec 10 km w regulaminowym czasie. Drugi - nie dobiec na ostatnim miejscu. Cel został osiągnięty. Duma.

Osiągnęłam wiele więcej niż się spodziewałam - przede wszystkim pokonałam siebie, swoje słabości… Czułam się rewelacyjnie po ukończeniu tego biegu - bo tak naprawdę po 2 km miałam dosyć i chciałam zejść z trasy biegu. 

Inspiracje

Co mnie inspiruje do biegania? Pomijając ten wspomniany wcześniej reduktor stresu, największą inspiracją był dla mnie bieg Wings For Life World Run. 3 maja byłam w odwiedzinach u rodziny na Śląsku. Rzadko relacje sportowe są w stanie przykuć mnie do telewizora. Ale tego dnia nie mogłam oderwać wzroku od rzeszy ludzi, którzy na całym świecie uśmiechnięci biegną, by zadziałać w słusznej sprawie.

Pamiętam dziewczynę, dość krępej budowy, którą jako jedną z pierwszych dogonił "samochód meta". Widać było, jaki wysiłek włożyła w ten bieg - jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy.

Pomyślałam wtedy, że ludzie, którzy biegają są bardziej szczęśliwi i radośni. „A tam gdzie można pobiec w słusznej sprawie nie może mnie zabraknąć, więc za rok bez względu na wszystko - i ja tam będę” – pomyślałam. I będę ;)

Z biegania nie mam za wiele zdjęć. Skupiam się raczej na samym bieganiu :) Chyba, że jakiś widok tak zaparł dech w piersiach, że trzeba było się zatrzymać - mówi Jola

Ponadto widząc relacje z biegów z szacunkiem i zazdrością patrzę na osoby wiele starsze ode mnie, biegające z pasją i radością. One mnie inspirują.

Wiem, że i ja mogę być inspiracją. I jestem. Tak jak wiele osób zainspirowałam do innych projektów i aktywności, tak już zbieram pierwsze ziarno w biegaczach. I dlatego też opisuję swoją historię. Uważam, że osoby które mają możliwość zarażać innych dobrymi nawykami, powinni wykorzystać każdą okazję, aby dzielić się pasją i doświadczeniem.

Można oczywiście usiąść w domu na kanapie, narzekać, że życie jest takie, siakie a owakie – a można wyjść, pooddychać świeżym powietrzem, pozdrowić mijanego biegacza, uśmiechnąć się i biec z uśmiechem przez życie dalej.

Plany i marzenia

Maraton jest nie dla mnie. Nie dam rady biec tak długo. To myśl na teraz. Ale kiedyś z taką samą pewnością mówiłam, że bieganie jest nie dla mnie. W związku z tym, że jestem podatna na stres i różne inne historie w życiu się miało, przebadałam się na ryzyko udaru i zdziwiłam się, że nie ma żartów. Marzenie jest więc proste - w życiu zwolnić, by móc przyspieszyć w biegu.

Zatem plany biegowe są. Marzę o tym, by mieć więcej czasu na bieganie. Jeśli tylko będzie czas, to będzie więcej endorfin, więcej odporności, więcej radości - a jeśli to wszystko da radę osiągnąć - to zarazem będą też lepsze wyniki w bieganiu. Kto wie, może nawet przebiegnę półmaraton.

Trzymajcie kciuki  ;)

Chcesz kogoś zainspirować swoją biegową historią? Napisz do nas: media@citytrail.pl :)

Sponsor tytularny